Jerzy Bryl

Geodeta zawsze cieszył się dużym szacunkiem

Prace scaleniowe w ówczesnym woj. kieleckim: przygotowanie do pomiarów, centrowanie teodolitu W ramach naszego cyklu #AmbasadorzyWydziałuGeoinżynierii rozmawiamy z panem Jerzym Brylem, doświadczonym, wieloletnim geodetą, urodzonym w 1942 roku. Pan Jerzy, który studia rozpoczął w 1960 roku, był pierwszym rocznikiem geodezji w historii olsztyńskiej uczelni. Wówczas nasz uniwersytet nosił nazwę Wyższej Szkoły Rolniczej w Olsztynie, a geodezja była kierunkiem na Wydziale  Zawodowym Studium Geodezji i Urządzeń Rolnych.

Pochodzi Pan z okolic Konina, jak to się stało, że zaczął Pan studiować geodezję w Olsztynie?

Zawód geodety, czy też „miernika” – jak wówczas często nazywano ten fach, od zawsze cieszył się sporym szacunkiem wśród ludzi. To głównie dlatego zdecydowałem się pójść w tym kierunku, choć moja rodzina wcześniej nie miała z geodezją wiele wspólnego. Chciałem studiować na Politechnice Warszawskiej, gdzie wówczas funkcjonowały jedyne studia tego typu w Polsce, jednak zainteresowanie było ogromne. Okazało się, że kształcenie przyszłych geodetów będzie odbywało się również na Wyższej Szkole Rolniczej w Olsztynie. I to właśnie tu ostatecznie zdecydowałem się złożyć dokumenty. W ten sposób rozpocząłem swoją kortowską przygodę.

Mógłby Pan przybliżyć jak wówczas wyglądało studiowanie tego kierunku?

Było nas na roku 53 studentów, w tym kilka kobiet. Na początku na część zajęć dojeżdżaliśmy autokarami do Warszawy, na Politechnikę. Tam znajdowały się pracownie, profesjonalny sprzęt, który dopiero pojawiał się w Olsztynie. No i przede wszystkim, to z Politechniki pochodziła kadra naukowa. To były wielkie nazwiska, ojcowie polskiej geodezji, warto wspomnieć chociażby prof. Lubomira Barana, który zresztą przyjechał z Warszawy i związał swoje życie z olsztyńską geodezją. My, jako pierwszy rocznik przecieraliśmy szlaki, ale wspominam ten okres jako bardzo intensywny naukowo. Warto osadzić tę sytuację w kontekście historycznym - początek lat 60 w Polsce to był okres ciągłej powojennej odbudowy oraz nowych wyzwań. Proszę sobie wyobrazić, że na co dzień funkcjonowały często mapy rosyjskie, pruskie i galicyjskie, pamiętające jeszcze czasy zaborów. Było do zrobienia mnóstwo rzeczy – nowa gospodarka rolna, jej zróżnicowanie wymagało profesjonalnych prac geodezyjnych. To był zresztą powód ulokowania prestiżowej geodezji w Olsztynie - na terenach rolniczych, na ziemiach, które przez lata nie należały do Polski, potrzebni byli eksperci, chociażby do przeprowadzania scaleń.

Jednak po studiach nie został Pan w Olsztynie.

Byliśmy rozchwytywani, miasta potrzebowały „swoich” geodetów do codziennego funkcjonowania. Trafiłem do województwa kieleckiego, gdzie otrzymałem stypendium z mieszkaniem w Kielcach. To tu osiadłem na stałe, założyłem rodzinę, choć sporo podróżowałem zawodowo. Geodeci byli wysoce pożądani w krajach rozwijających się, z którymi współpracowała Polska – dzięki temu ponad rok spędziłem pracując w Iraku, potem w Libii. Pracowałem również w Niemczech przy systemach nawadniających. Śmiało mogę powiedzieć, że polscy geodeci byli prawdziwymi ambasadorami naszego kraju za granicą. Do dziś zresztą jest to zawód niezwykle ceniony.

Geodezja stała się rodzinną specjalnością.

Tak się jakoś poukładało, że zarówno moja córka jest z wykształcenia i zawodu geodetką, a mój wnuk Tomasz kontynuuje rodzinne tradycje i pomimo, że pochodzi z południa Polski, ostatecznie wybrał geodezję w Olsztynie. Dzięki temu mogę na zdjęciach czy też z opowieści ocenić jak bardzo rozrosło się i zmieniło Kortowo. Dzisiaj to wyjątkowy kampus, swoiste miasto w mieście, dające młodym ludziom olbrzymie szanse i możliwości.

Naszą rozmowę przeczyta wielu młodych ludzi, co chciałby Pan im przekazać?

Że jak się przyłożą do nauki, to na pewno zapewnią sobie dobrą przyszłość – warto wybierać takie kierunki i takie miejsca na swoje studia, które dają nam szansę na rozwój.

 


Zdjęcia:

  1. Obowiązkowa służba wojskowa po studiach w jednostce obok Kortowa. Rok 1964.
  2. Prace scaleniowe w ówczesnym woj. kieleckim: przygotowanie do pomiarów, centrowanie teodolitu (Jerzy Bryl pierwszy od lewej). Rok 1966.
  3. Prace scaleniowe w ówczesnym woj. kieleckim: analiza wyników pomiarów bezpośrednio w terenie (Jerzy Bryl po środku). Rok 1966.
  4. Rozpoczęcie pracy na Saharze, Libia: wywiad terenowy. Rok 1980.
  5. W drodze na pomiary, Irak. Rok 1975.
  6. W drodze na pomiary, Irak. Rok 1975.
  7. Prace przygotowawcze (rewitalizacja zabytków), Irak: porównanie mapy z terenem. Rok 1975.
  8. Kartowanie mapy z użyciem podziałki transwersalnej, Kielce. Rok około 1986.